Przejdź do głównej zawartości

Na dnie. Rozdział 9

-Tatusiu! - słysząc to Marcin obrócił głowę w stronę źródła głosu, ale nie odnalazł go. -Tatusiu! Tatusiu! Pomóż mi! 

Marcin rozglądał się gorączkowo, ale nie odnalazł dziecka, które jak czuł wołało jego. Zimny pot spływał mu po plecach jednakże mimo poszukiwań nie odnalazł dziecka. 

-Tatusiu! - krzyk dziecka był coraz wyraźniejszy, a zarazem bardziej wystraszony. 

Nie wiedział dlaczego znajdowali się w ciemnym i ponurym lesie, ale wiedział, że musi odnaleźć to dziecko. Potrzebowało go. Błądził wzrokiem po każdym krzaku i drzewie, jakby to dziecko mogło się tam schować. Przecież mogło wspiąć się na wysoką gałąź i bało się zejść. Chciał je znaleźć za wszelką cenę. A kiedy panika powoli zamykała go w niewidzialnym kokonie, zauważył pomiędzy zielonymi krzewami Julkę. Wyglądała tak pięknie uśmiechając się i patrząc z podziwem na dziecko trzymane  przez się siebie na rękach. 

-Tatusiu - zawołało ponownie dziecko i wyciągnęło ręce w stronę Marcina, a Julka podążyła wzrokiem w jego stronę i spojrzała na niego z ogromem miłości, przez co jego serce zaczęło się topić. 

Kotecki obudził się oddychając przeraźliwie szybko i zlany potem. Dodatkowo kark i plecy dawały boleśnie o sobie znać. Jednak szpitalne krzesła nie były zbyt dobrym miejscem do zasypiania. To cud, że z niego nie spadł. Miał już szczerze dość tego miejsca. Chciał, by nagle stanął przed nim lekarz i powiedział, że wszystko dobrze. Dodatkowo jeszcze ten sen. Rozstroił go jeszcze bardziej. Nie wiedział co ma zrobić. Jeśli zechce uratować oboje to istnieje wielka szansa, że oboje umrą. Zdecydowanie większa szansa na śmierć niż na przeżycie. Miał szanse ją uratować, ale tylko ją. Ale też wiedział, że ona by go znienawidziła. Wiedział jak bardzo pragnie dziecka. On też go pragnął, ale nie za wszelką cenę. A już na pewno nie za cenę jej życia. Szczególnie, że dziecku nie udałoby się przeżyć bez Julki. Miał ochotę żałośnie zapłakać. Wiedział, że to będzie najtrudniejsza decyzja w jego życiu i dodatkowo musiał podjąć ją sam. Nigdy nie mierzył się z takimi problemami w pojedynkę. Najpierw miał rodziców, a potem Julkę. A teraz? Teraz wiedział, że na rodziców oczywiście może liczyć, ale to nie powinna być ich decyzja. To powinna być decyzja Julki, która aktualnie znajduje się w śpiączce i nie może tego zrobić. Dlaczego to się wydarzyło? Dlaczego to wszystko zaczęło na niego spadać? Czy to kara za popełnione błędy? Jeśli tak, to zdecydowanie była zbyt brutalna i nie uderzała tylko w niego, ale we wszystkich dookoła. Dlaczego los jest tak okrutny i każę nam wybierać? Choć tego nawet nie można było nazwać wyborem. Marcin znalazł się w potrzasku. 

Mężczyzna boleśnie odczuwał fakt, że nadal nie może wejść do Julki. Chciałby ją zobaczyć i móc powiedzieć, że ją kocha. Może to pozwoliłoby podjąć mu tę decyzje? Może gdyby ją zobaczył wszystko stałoby się łatwiejsze. Rozejrzał sie uważnie po korytarzu. Był zupełnie sam, nawet pielęgniarki przestały się krzątać. Nic dziwnego, w końcu była noc, ale on nie zamierzał się stąd ruszać dopóki nie zobaczy Julki. 

Noc powoli dobiegała końca, a spokój i cisza w szpitalu zaczynała drażnić Koteckiego. Jak świat może stać w miejscu gdy jego życie się wali? Jak ludzie mogą spokojnie spać podczas gdy on musi podjąć tak trudną decyzje? Dlaczego to było tak niesprawiedliwe? 

Ranek w szpitalu wyglądał już ciekawiej. Lekarze i pielęgniarki biegający dookoła wszystkich pacjentów zdawali się jakby nie okazywać żadnych ludzkich emocji. Była jedynie medycyna. Dlatego zaczął in wierzyć. Widać było, że już nieraz zetknęli się z przypadkami takimi jak Julia. Może gdyby udało mu się z którymś z nich porozmawiać o tak czysto hipotetycznych założeniach to może pomogłoby mu to podjąć decyzje. Ale lekarze nienawidzili założeń, nienawidzili tego wszystkiego co może dać nadzieję, bo nadzieja jest złudna.  Nie rozumieli tego, że jakakolwiek nadzieja pomogłaby Marcinowi podjąć decyzję. Poza nadzieją przecież nie miał już nic, więc dlaczego oni nie chcą mu jej dać?

Kolejne godziny mijały a on dalej nie wiedział kompletnie nic, ani nie miał szansy zobaczyć się nawet na sekundę z Julią. Fakt, że nie widział jej dobijał go podwójnie. Chciałby móc złapać ją za rękę i powiedzieć, że ją kocha, że to co wydarzyło się złego między nimi jest już nie ważne. 

Siedział samotnie pod jej salą i czekał prawie całe wieki, aż przed nim pojawił się doktor w białym przygnębiającym kitlu z wymuszonym pocieszającym uśmiechem, a Kotecki siedział dalej i wiedział, że nic dobrego nie usłyszy. Sama rozmowa, a raczej monolog lekarza przebiegł szybko. Marcin usłyszał, że na razie nie może zobaczyć się ze swoją żoną i jedyne co teraz powinien zrobić to porządnie się wyspać i przywieść kilka rzeczy Julki, bo ona będzie ich potrzebować, kiedy się obudzi. I co mógł zrobić? Początkowo chciał powiedzieć temu facetowi, żeby wpuścił go do żony... Miał ochotę złapać go i uderzyć, ale wiedział, że nie może tego zrobić.Wiedział, że Julka by go ochrzaniła i miałaby rację. Ten facet robił wszystko co było w jego mocy, żeby pomóc jego żonie. I Marcin był mu mimo wszystko za to wdzięczny. Westchnął przeciągle i nie mając innego wyjścia posłuchał lekarza. 

*****
Godzinę później

Marcin wpuszczony przez Darię do mieszkania, w którym ostatnimi czasy mieszkała Julka przeszukiwać szafę zastanawiając się co tak naprawdę powinien jej wziąć. Piżama, szlafrok, bielizna - już zapakowane. Nie miał bladego pojęcia co powinien wziąć, miał wołać już Darie, aby mu pomogła, lecz pod stertą ubrań którą właśnie przełożył znalazł czarne pudełeczko, na które już kiedyś się natknął. Nie miał pojęcia, że Julka wzięła je tutaj ze sobą. Myślał, że zostało w ich wspólnym domu. Miał ochotę głośno zapalać, gdy uświadomił sobie w jakich okolicznościach je znalazł. Gdyby wtedy nie zachował się jak skończony palant, być może Julka teraz nie znajdowałaby sie w szpitalu, a na nim nie ciążyłaby tak ogromna odpowiedzialność.  

Odchylił wieko pudełka i ponownie zobaczył wszystkie testy ciążowe, zdjęcia USG i znów uderzyło w niego to jak bardzo jego żona pragnęła dziecka i teraz on sam miałby podjąć decyzje czy zachować ciążę. Jakim prawem? To powinna być ich wspólna decyzja. Tysiąc myśli przebiegło mu przez głowę. Zastanawiał się co zrobiłaby Julka gdyby to ona miałaby decydować. Patrząc na zawartość pudełka nagle wydało mu się to strasznie oczywiste. Poszłaby za ich wspólnym pragnieniem. Poza tym na myśl o tym, że mógłby stracić Julke lub dziecko robiło mu się słabo.

 Decyzja zapadła - zrobi wszystko, aby uratować je obie. 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na dnie. Rozdział 4.

Rozdział 4    Julia zadzwoniła do swojej mamy i zaprosiła ją i tatę na kolację, nie podała jej żadnego powodu tego spotkania, jedynie powiedziała, że to ważne. Zaraz po tym napisała sms do Marcina, że kolacja będzie w piątek o osiemnastej u nich w domu. Powiedzieć, że czuła się dziwnie to zdecydowane niedopowiedzenie. Ich koniec nadchodził wielkimi krokami i wychodziło na to, że żadne z nich tak naprawdę nie było na to gotowe. A co ważniejsze żadne z nich tak naprawdę tego nie chciało. Oboje także nie mieli na tyle odwagi, by wykonać pierwszy krok do odbudowania związku.  Piątek i kolacja z rodzicami zbliżała się nieubłaganie. Julia była coraz bardziej zestresowana. Nie była pewna jak się zachować, ani też jak zareaguje jej tata. Jedyne czego była pewna to, że jej już za niedługo była teściowa oraz jej własna matka będą zadowolone i będą wzajemnie obwiniać ją i Marcina. Ta perspektywa nie była zbyt przyjemna, dlatego by zająć czymś myśli wyszła z mieszkania Dari...

Na dnie. Rozdział 5.

Rozdział 5  Julka znała tylko jedna osobę, w której ramieniu mogła się do woli wypłakać. I tą osobą była Daria, która potrafiła słuchać i nie zadawać pytań gdy widziała, że te pogorszyłyby jedynie stan przyjaciółki. Znały się już od wielu lat. W zasadzie to od czasu gdy Julia i Marcin zamieszkali w Jastrzębim-Zdroju. Byli wtedy parą wręcz podręcznikową. Sprzeczki raz na jakiś czas, które w każdym zdrowym związku się pojawiały. Wszystko było idealne. Ich miłość przyprawiała o zazdrość wszystkich. A teraz co się z nimi stało? Ranili się wzajemnie na najboleśniejsze im znane sposoby.  -Ale kochasz go, Julka? - zapytała Daria, kompletnie pijana. Butelka whisky na dwie kobiety to zdecydowanie za dużo. Jednak Julka właśnie tego potrzebowała. Chciała choć na chwilę zapomnieć. Chciała choć na chwilę uśmierzyć ból. -A jak myślisz, co? Kocham go jak szalona, ale między nami było tyle złych słów, wyrzutów i świństw, że nie wiem czy jest jeszcze o co walczyć. On ciągle mówi, ...
Zapraszam Was serdecznie na mojego Facebook'a, który wystartował właśnie dziś!  https://www.facebook.com/105843517529602/posts/105863280860959/