Przejdź do głównej zawartości

Na dnie. Rozdział 2.


-Marcin... - szepnęła. Niby nie miała się czego bać. Normalne małżeństwa przecież rozmawiają, kiedy pojawiają się problemy, więc dlaczego czuła strach, który osiadł na jej ramionach i nie chciał się z nich ruszyć? Czy to dlatego, że już dawno przestali ze sobą rozmawiać? Czy dlatego, że wiedziała co niesie ze sobą ta rozmowa? 
-Julka - odparł, a w jego głosie mogła usłyszeć cień wątpliwości. Obydwoje byli przerażeni ciszą, która wokół nich panowała. Zdecydowanie to do nich nie pasowało. Częściej latały talerze, poduszki i wyzwiska. Do takiej sytuacji jak ta teraz po prostu nie byli przyzwyczajeni. I oboje tak bardzo nie chcieli tego przyznać, ale wiedzieli, że ten moment w końcu nadejdzie. Musiał nadejść, choć było to ostatnią z rzeczy, której by chcieli. Żadne z nich nie chciało być tym, które to powie. Żadne z nich nie chciało być tym, które podejmie ostateczną decyzję. Ale to Marcin okazał się być tym, który postanowił wziąć to na siebie. Postanowił zdjąć ten ciężar z Julki. Znał ją i wiedział jak bardzo, by się obwiniała. 
-Po prostu zróbmy to szybko, jak z odrywaniem plastra, dobra? -zapytała odwracając wzrok, nie chciała, by widział jej łzy. Nie chciała, by to było jeszcze trudniejsze niż jest. 
-Julka, ja nawet nie potrafię tego powiedzieć. To jest tak cholernie trudne wiesz? - Zaczął nerwowo drapać się po brodzie, co pozwoliło stwierdzić Julce, że przeżywa to tak mocno jak ona. Ten drobny gest uświadomił jej jak dobrze się znali, co nie było dziwne, bo przecież przeżyli razem kilka ładnych lat.
-Wiem. Ale chyba oboje wiemy co chcesz powiedzieć. Po prostu czy możesz zrobić to szybko, proszę? -poprosiła zaczynając bawić się rękawem bluzki. Ta rozmowa jeszcze dobrze się nie zaczęła, a miała już jej dość. Wiedziała, że będzie bolało, ale miała nadzieję, że da radę, że jakoś to wytrzyma.
-Chyba powinniśmy zdecydować się na separację, a potem rozwód. - powiedział po dłuższej chwili ciszy. Zrobił to na jednym wdechu, bo ledwo mogło mu to przejść przez gardło. Kochał Julię, ale ten moment musiał nastąpić zanim znienawidziliby siebie całkowicie.
-Rozumiem. Zabiorę swoje rzeczy. -odpowiedziała kiwając głową i powstrzymując się od łez. Usłyszenie tego spowodowało w Julce coś dziwnego, sama nie była pewna co takiego, ale czuła cholerną pustkę.
-Nie. Daj spokój. Jest już późno. Ja przenocuje dziś w pokoju gościnnym i to ja się jutro wyniosę. Dom jest twój Julka, to ty włożyłaś w urządzanie go całe serce. Ty jesteś tą, która tchnęła w niego życie. 
Jego głos wydawał się jej być taki pusty, dziwny. Jakby już nie był tym Marcinem, bo już nie był. Nie był już jej. 
    Julia nie miała nawet siły, by odpowiadać. Bała się, że się rozpłacze.  To prawda, wiele razy myśleli o rozwodzie, ale ten moment pokazał im, że na to nie da się przygotować. To była ich pierwsza rozmowa bez krzyku od bardzo długiego czasu. Jedyne co było w niej złe to temat rozmowy. Kobieta ostatni raz spojrzała na męża i udała się do sypialni, która już przestała być ich wspólną. 
Pomieszczenie nagle wydawało się inne, puste, a co najgorsze zimne. Łóżko, w którym spędzili długie noce, jak i poranki było teraz tylko ładnie wyglądającym meblem, który nie miał nic wspólnego z miłością. Obraz nad zagłówkiem łóżka, który razem kupili - przestał mieć jakiekolwiek znaczenie, przypominał jej tylko o tym, że kiedyś byli dobrym małżeństwem. Lampka, stojąca na szafeczce obok łóżka - była trzecią, którą kupili, bo poprzednie dwie rozbili przez nieuwagę i wyglądało na to, że miała być ostatnią, choć była tą brzydszą od poprzedniczek. 
Wszystko wydawało się być puste, bez znaczenia. To wszystko. To było za dużo do zniesienia. Serce bolało ją i nie mogła nic z tym zrobić. Była tylko kobietą, która denerwowała się za szybko i niepotrzebnie wyciągała mylne wnioski. Nie chciała tego przyznać, bo to cholernie bolało. Ale to musiało się tak skończyć, zbyt mocno siebie ranili, choć bardzo tego nie chcieli, bo zbyt mocno się kochali. Mimo tego działo się to dalej i był tylko jeden sposób, by to skończyć.
Podczas gdy Julia patrzyła na każdy kąt sypialni, Marcin miał ochotę ukryć się gdzieś na bardzo długi czas. Czuł się jakby zabrano mu coś najcenniejszego w życiu, ale nie dało się już tego cofnąć. Ich związku nie dało się już uratować. Pewnego dnia coś się między nimi popsuło. Prysnęło jak bańka mydlana na wietrze. A oni zamiast starać się to naprawić, czekali aż samo poskłada się do kupy. Nie zrobili wtedy nic, czego żałowali już zbyt wiele razy. A teraz? Teraz było już zdecydowanie za późno. 
*******
Noc jak i poranek dla małżonków w separacji okazały się bardzo ciężkie. Nie wiedzieli co ze sobą zrobić, ani też  nie wiedzieli jak zachować się wobec siebie. Dlatego Julia, wyszła z sypialni dopiero wtedy gdy przestała słyszeć krzątanie się Marcina po domu, a on sam wstał o wiele za wcześnie. Oboje chcieli uniknąć tego niezręcznego momentu, który i tak kiedyś będzie musiał nastąpić. Nie chcieli teraz rozmawiać ze sobą, to wydawało się jakieś nie na miejscu. 
Dom bez Marcina przestał być dla niej domem. Nie chciała tu mieszkać, nie chciała, by wszystko jej o nim przypominało. Wiedziała, że to już koniec, nie chciała się łudzić, ani wspominać. Każdy centymetr kwadratowy tego domu mówił o ich przeszłości. Musiała wyjść stamtąd jak najszybciej zanim całkowicie, by się rozsypała. 
Kiedy tylko Julka pojawiła się w pracy - od razu została zaatakowana przez Darię, która na wstępie oznajmiła, że wie, że coś się stało i chce o tym wiedzieć. Jednak szarooka mężatka odprawiła ją z kwitkiem krótkim: "Nie teraz". Chciała zatracić się w ciągu liczb, które mogły oderwać ją od bólu głowy i ogromnych wyrzutów sumienia. Mimo wszystko uważała, że tak powinno i musiało się stać i nie było co tego oddalać w czasie. Jedynie nie spodziewała się, że to aż tak zaboli. Uciekanie w pracę weszło jej już w nawyk, a doceniał to jedynie jej szef  - calkiem sporą podwyżką i możliwym awansem. Daria miała na ten temat całkowicie inne zdanie. Ale to Julie w tym momencie obchodziło najmniej. Teraz jedyne czego chciała to jakiś służbowy problem do rozwiązania, który pochłonąłby ją na tyle, by przestała myśleć. 
Marcin zadzwonił do szefa, że nie zjawi się w pracy. Mieli cały sztab pracowników takich jak on, więc nie było z tym żadnego problemu. Zamiast tego gdy miał pewność, że w domu nie ma już Julki wrócił do niego i zaczął się pakować. Nie chciał tego domu. Wolał, by to ona go zatrzymała. Chciał mieć pewność, że Julka będzie miała jakieś bezpieczne miejsce. A on sam mógł zatrzymać się u Damiana zanim coś wynajmie. 
Dopiero gdy Marcin wszedł do sypialni, by zabrać swoje rzeczy to wszystko dotarło do niego jeszcze bardziej i jeszcze mocniej. Pamiętał gdy się tu wprowadzili, pamiętał jak zawieszał ten cholerny obraz, który ani trochę mu się nie podobał, ale Julka go uwielbiała i on nie mógł jej odmówić gdy cieszyła się jak małe dziecko patrząc na ten bohomaz.
Nic nie było odpowiednie. Te wszystkie rzeczy mówiły. Mówiły o tym jak ich miłość dojrzewała i o tym jak skutecznie i z jaką okrutnością ją zabijali. 
Kiedy wyjmował swoje ubrania ze wspólnej szafy w sypialni, z najwyższej półki spadło jakieś czarne pudełko. Zainteresowany nim, sprawdził zawartość i kompletnie osłupiał. Karton wypełniony był negatywnymi testami ciążowymi i trzema badaniami od ginekologa, które również były negatywne. 
Oboje bardzo pragnęli mieć dziecko, ale nie spodziewał się, że od tamtego wydarzenia Julka nadal tego chciała. Tamten moment był najczarniejszą i najgorszą chwilą ich małżeństwa. Nawet te wszystkie kłótnie i oskarżenia nie były tak okropne. Oczywiście, że starali się o kolejne dziecko, ale ona nic nie mówiła. Tak jakby temat znikał za każdym razem. Zaczął się zastanawiać czy właśnie to nie było powodem rozpadu ich związku. Najpierw poronienie, a potem te nieudane próby mogłyby wykończyć każdy związek, ale był pewien, że ich to nie dotyczy. I nie dotyczyło, dopóki pewnego razu w kłótni powiedział jej, że gdyby bardziej na siebie uważała to ich dziecko by żyło. 
Teraz dopiero do niego dotarło, że to wszystko nie stało się ot tak, i że Julka już dawno powinna go zostawić po tym co powiedział. On tak naprawdę wcale tak nie myślał, po prostu chciał jej dopiec, nie myślał wtedy jasno. Był zamroczony złością i własnym żalem. Przez ten cały czas ona strasznie cierpiała, a on tego nie widział. Czuł się jak najgorszy potwór na świecie. Zaczynał myśleć, że to on zabił ich miłość, i że Julka naprawdę nienawidzi go całym sercem tak jak mówiła to przy każdej kłótni. To wszystko go przytłoczyło jeszcze bardziej. Gdyby tylko wcześniej znalazł to cholerne pudełko domyśliłby się i nie znaleźliby się w takiej sytuacji. Ale teraz było już za późno. Wypowiedzianych słów czy zadanych ran nie da się już cofnąć. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na dnie. Rozdział 4.

Rozdział 4    Julia zadzwoniła do swojej mamy i zaprosiła ją i tatę na kolację, nie podała jej żadnego powodu tego spotkania, jedynie powiedziała, że to ważne. Zaraz po tym napisała sms do Marcina, że kolacja będzie w piątek o osiemnastej u nich w domu. Powiedzieć, że czuła się dziwnie to zdecydowane niedopowiedzenie. Ich koniec nadchodził wielkimi krokami i wychodziło na to, że żadne z nich tak naprawdę nie było na to gotowe. A co ważniejsze żadne z nich tak naprawdę tego nie chciało. Oboje także nie mieli na tyle odwagi, by wykonać pierwszy krok do odbudowania związku.  Piątek i kolacja z rodzicami zbliżała się nieubłaganie. Julia była coraz bardziej zestresowana. Nie była pewna jak się zachować, ani też jak zareaguje jej tata. Jedyne czego była pewna to, że jej już za niedługo była teściowa oraz jej własna matka będą zadowolone i będą wzajemnie obwiniać ją i Marcina. Ta perspektywa nie była zbyt przyjemna, dlatego by zająć czymś myśli wyszła z mieszkania Dari...

Na dnie. Rozdział 5.

Rozdział 5  Julka znała tylko jedna osobę, w której ramieniu mogła się do woli wypłakać. I tą osobą była Daria, która potrafiła słuchać i nie zadawać pytań gdy widziała, że te pogorszyłyby jedynie stan przyjaciółki. Znały się już od wielu lat. W zasadzie to od czasu gdy Julia i Marcin zamieszkali w Jastrzębim-Zdroju. Byli wtedy parą wręcz podręcznikową. Sprzeczki raz na jakiś czas, które w każdym zdrowym związku się pojawiały. Wszystko było idealne. Ich miłość przyprawiała o zazdrość wszystkich. A teraz co się z nimi stało? Ranili się wzajemnie na najboleśniejsze im znane sposoby.  -Ale kochasz go, Julka? - zapytała Daria, kompletnie pijana. Butelka whisky na dwie kobiety to zdecydowanie za dużo. Jednak Julka właśnie tego potrzebowała. Chciała choć na chwilę zapomnieć. Chciała choć na chwilę uśmierzyć ból. -A jak myślisz, co? Kocham go jak szalona, ale między nami było tyle złych słów, wyrzutów i świństw, że nie wiem czy jest jeszcze o co walczyć. On ciągle mówi, ...
Zapraszam Was serdecznie na mojego Facebook'a, który wystartował właśnie dziś!  https://www.facebook.com/105843517529602/posts/105863280860959/