Przejdź do głównej zawartości

Na dnie. Rozdział 1


-Nienawidzę cię, rozumiesz? Mam cię dosyć! -krzyknęła kobieta, wymachując rękami. Była wściekła na Marcina, miała ochotę nim potrząsnąć, pokazać jakoś sposób w jaki ona się czuję. Obydwoje jak zwykle powiedzieli sobie o kilka słów za dużo i to po raz kolejny bolało, jak milion gwoździ wbijanych prosto w serce. 
-Chryste, dlaczego ja się z tobą ożeniłem!? Zachowujesz się jak cholerna paranoiczka – warknął wkurzony. Nic nie wskazywało na to, żeby i dzisiaj się pokłócili, a jednak jego wspaniała żona znalazła powód, przez który działo się to całe gówno. -Doprowadzasz mnie do szału! 
-Przepraszam kochany mężu, że nie jestem taka zajebista jak ta twoja kochanka – nie przestawała Julka. – Zresztą idź do niej. Pewnie już na ciebie czeka.
Oboje byli już zbyt wściekli, by podawać rozsądne argumenty. Kłótnie zaczynały się od czegokolwiek. Tym razem zaczęło się od przypadkowego zrzucenia poduszki z kanapy.
- Co ci odbiło? Nie mam żadnej kochanki! – spojrzał na nią jak na skończoną idiotkę i Julka pod wpływem jego spojrzenia właśnie tak się poczuła. I to nie po raz pierwszy. 
-Tak, a ja jestem głupią i naiwną nastolatką, która we wszystko ci uwierzy! -wykrzyczała ze łzami w oczach.
-Mam tego dość! Wychodzę! Nie czekaj na mnie z kolacją! - głos mężczyzny był przepełniony goryczą, a drzwi po swoim wyjściu zatrzasnął z hukiem.
Takie krzyki z domu młodego małżeństwa Koteckich można było usłyszeć niemal codziennie. Brak kłótni sąsiedzi brali za oznakę, że jednego ze współmałżonków nie ma. Wiele razy już upominali się o ciszę, bo naprawdę nikt nie miał ochoty tego słuchać. Ale gdy małżeństwo zaczynało się kłócić zapominało o prośbach sąsiadów. Obojgu coraz ciężej porozumiewać się ze sobą, żyć w jednym domu, dlatego uciekali w pracę. On spędzał więcej czasu na treningach, a ona po pracy spędzała wieczory u przyjaciółki co tak naprawdę rodziło kolejne konflikty. Nie umieli się rozstać ani też nie umieli się dogadać. A żadne z możliwych rozwiązań nie wydawało się być dobre.
                    **************
-Daria przepraszam, że tak zwalam ci się na głowę już kolejny raz - powiedziała Julka wchodząc do mieszkania przyjaciółki. Czuła się głupio, że prawie codziennie ląduje u niej i wyżala się ze swoich problemów, bo przecież rudowłosa też ma jakieś życie.
-Daj spokój. Nie ma problemu, ale doskonale wiesz, że moim zdaniem powinniście się dogadać zamiast unikać. To wam nie pomoże - odpowiedziała rudowłosa i obie udały się do kuchni gdzie zajęły się zajadaniem smutków przy pomocy czekoladowego tortu, oraz nieodmiennie towarzyszyło im słodkie czerwone wino. Takich wieczorów w ich życiu było coraz więcej. Daria oczywiście nie miała nic przeciwko wizytom przyjaciółki, ale nie mogła też patrzeć jak związek Marcina i Julii się rozpada. Nie chciała się wtrącać, ale wiedziała, że małżeństwo w końcu dotrze do takiego punktu, z którego nie będą umieli się wydostać. 
-Wiesz, że się wścieknie, kiedy wróci do domu, a ciebie tam nie będzie? - zapytała, nalewając Julce wina i patrząc na nią badawczo. Chciała wiedzieć jak reaguję jej przyjaciółka ma całą tę sytuację. 
-Tak, wiem. Znów będzie mówił, że mam romans. Bo tak jest najłatwiej. Pewnie sam go ma. - mruknęła brunetką, którą jej własne małżeństwo męczyło coraz bardziej. Sama nie wiedziała co tak naprawdę się z nimi stało.
- Nie możesz tak mówić. Nie masz pewności. Poza tym to Marcin on świata poza tobą nie widzi. - powiedziała Daria chcąc by jej przyjaciółka wzięła się w garść. -Zamiast go oskarżać powinnaś walczyć o wasze małżeństwo.
-To tylko wydaje się być takie łatwe. Czasem jest po prostu cudownie. Kolejny miesiąc miodowy, a czasami nawet nie możemy na siebie patrzeć. Nawet nie masz pojęcia jak to boli. I jeszcze ta cholerna myśl, że on może być z inną kobietą, to po prostu mnie rozrywa od środka. - wyznaje w końcu Julka, a po jej policzkach zaczynają płynąć łzy. 
- Do cholery Julka! Jestem pewna, że Marcin nie ma romansu! Skąd wam obojgu to się wzięło co? Dlaczego wy w ogóle to sobie robicie? 
- Przecież jego ciągle nie ma w domu! A nie wmówisz mi, że całe dnie siedzi na treningach lub w pracy! Dodatkowo ta nowa fizjoterapeutka. Widziałam jak na niego patrzy. 
- Właśnie. To ona na niego patrzy, nie on na nią. Ty też jesteś temu winna Julka, gdybyś może to ty pierwsza wyciągnęła rękę na zgodę może udałoby wam się dogadać. 
- Jadę do domu. - powiedziała młoda mężatka po chwili ciszy. Nie chciała komentować wypowiedzi przyjaciółki. Wszystkim wydawało się to takie łatwe, po prostu się dogadać. Próbowali już wiele razy, aż z czasem stało się to dla nich zbyt trudne i bezsensowne. Zawsze kończyło się tak samo - kłótnią i wzajemnymi oskarżeniami. 
- Dlaczego? Zazwyczaj siedziałaś dłużej. -zaciekawiła się rudowłosa.
- Chcę być przed Marcinem. -odpowiedziała Julia, na co szczerze Daria się ucieszyła. Miała nadzieję, że w końcu jakimś cudem udało jej się przekonać przyjaciółkę. Nawet nie wiedziała jak bardzo się pomyliła. Zgadza się Julia chciała być w domu przed mężem, ale z zupełnie innych powodów niż pogodzenie się. Chciała wiedzieć o której wróci i czy nie będzie od niego czuć damskich perfum. Jedyne do czego przekonała ją przyjaciółka to, by nie rzucała oskarżeń bezpodstawnie. Postanowiła być uważniejsza i swoich oskarżeń nie opierać jedynie na podejrzeniach. 
- Dobrze. Ale nie jedź samochodem, przecież piłaś wino. Zamówię ci taksówkę. 
Gdy zamówiona przez Darię taksówka przyjechała Julka zaczęła się wahać, czy aby na pewno chce mieć rację i czy w ogóle chce o tym wiedzieć. Wiedziona dziwnym impulsem poprosiła kierowcę, by się zatrzymał, zapłaciła za kurs i wysiadła z pojazdu.  Naszła ją nagła ochota na powolny spacer, przemyślenie i poukładanie tego wszystkiego. Może nie warto było się już szarpać? Może lepiej byłoby się rozstać? W końcu od dobrych paru miesięcy łączyły ich tylko kłótnie i wspólne mieszkanie. O tych lepszych chwilach szybko zapominali przez kolejne i kolejne sprzeczki. Julka nie była pewna, kiedy się to zaczęło. Po prostu pewnego dnia zaczęli się kłócić i do tej pory nie umieli się pogodzić. Ktoś komuś zarzucił zdradę pierwszy. Ktoś komuś wypomniał stare błędy i to bolało za każdym razem, jak tylko którekolwiek z nich o tym pomyślało. Nie byli już małżeństwem. Byli ludźmi, którzy mieszkali ze sobą tylko po to, żeby móc się na sobie wyżywać, kiedy stres był zbyt wielki. Nie umieli żyć ze sobą, ani też bez siebie. To wszystko stało się zbyt trudne i zbyt skomplikowane. Julia zastanawiała się czy o wiele lepiej nie byłoby skończyć z tym wszystkim. Oczywiście, że kochała Marcina i to całym sercem, ale czegoś zabrakło, coś wygasło, a oni nie mieli już siły. 
                *********
Kiedy Julia weszła do domu i nikogo w nim nie zastała w ogóle nie była zdziwiona, w końcu Marcin musiał się kiedyś spotykać z tą swoją kochanką. Czuła się zawiedziona, tak bardzo nie chciałaby mieć racji. Ale wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazywały, że się nie myliła. A teraz siedząc w salonie na dużym fotelu przy grzejniku, o niczym innym nie marzyła, jak o tym, żeby to okazało się złym snem. Coraz częściej myślała o tym, by wynieść się z tego domu podczas nieobecności Marcina. Tak po prostu, nie mówiąc nic zwyczajnie odejść i schować się gdzieś przed całym światem. Po prostu miała już serdecznie dość. Zdziwienie uderzyło w nią niczym grom z jasnego nieba, kiedy o równej dwudziestej usłyszała jak zamek w drzwiach się przekręcił, a do domu wszedł jej mąż. Nawet nie wiedziała jak zareagować. Marcin też wydawał się być zaskoczony obecnością swojej żony i jej milczeniem. Nawet na niego nie spojrzała. A Julia w środku miała ochotę krzyczeć ze wściekłości. Teraz była już prawie pewna, że mąż ją zdradza. Patrzyli tak na siebie w milczeniu, aż Kotecki wycofał się do kuchni, co tylko spotęgowało jej złość. Miała tego dość. Albo na siebie wrzeszczeli, albo nie mówili nic. To już coraz mniej przypominało małżeństwo, a coraz bardziej przypominało posiadanie zwykłego nieznośnego współlokatora. Chyba żadne z nich nie było z tego zadowolone. Szczerze? To wolała, kiedy na siebie krzyczeli - wtedy chociaż jeszcze wiedziała, że im chociaż trochę zależy. A dni takie jak ten, bez krzyku, a pełne ciszy przerażały ją. To uświadomiło jej jak bardzo tak naprawdę oddalili się od siebie. 
Ta cisza dobijała ich oboje, ale też oboje bali się ją przerwać. Ciche odgłosy krzątającego się Marcina po kuchni uspokajały Julkę, bo miała pewność, że mimo wszystko jest. I choć nic nie mówią to są w tym domu oboje. Świadomość, że obydwoje są w tych samych dziewięćdziesięciu metrach kwadratowych razem i oddychają tym samym powietrzem, w jakiś niezrozumiały dla niej sposób uspokajała ją.
Ale to nie zmieniało faktu, że ich związek chylił się nieuchronnie ku upadkowi, a oni oboje nie wiedzieli już jak mogą go dłużej podtrzymywać. 
-Chyba musimy porozmawiać. - Głos wchodzącego do salonu Marcina przerwał w końcu ciszę. A Julia właśnie sobie uświadomiła, że tych słów wcale nie chciała słyszeć, bo tak doskonale wiedziała co one oznaczają.
Ich miłość znalazła się na dnie i chyba nie ma sposobu, by ją uratować.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na dnie. Rozdział 4.

Rozdział 4    Julia zadzwoniła do swojej mamy i zaprosiła ją i tatę na kolację, nie podała jej żadnego powodu tego spotkania, jedynie powiedziała, że to ważne. Zaraz po tym napisała sms do Marcina, że kolacja będzie w piątek o osiemnastej u nich w domu. Powiedzieć, że czuła się dziwnie to zdecydowane niedopowiedzenie. Ich koniec nadchodził wielkimi krokami i wychodziło na to, że żadne z nich tak naprawdę nie było na to gotowe. A co ważniejsze żadne z nich tak naprawdę tego nie chciało. Oboje także nie mieli na tyle odwagi, by wykonać pierwszy krok do odbudowania związku.  Piątek i kolacja z rodzicami zbliżała się nieubłaganie. Julia była coraz bardziej zestresowana. Nie była pewna jak się zachować, ani też jak zareaguje jej tata. Jedyne czego była pewna to, że jej już za niedługo była teściowa oraz jej własna matka będą zadowolone i będą wzajemnie obwiniać ją i Marcina. Ta perspektywa nie była zbyt przyjemna, dlatego by zająć czymś myśli wyszła z mieszkania Dari...

Na dnie. Rozdział 5.

Rozdział 5  Julka znała tylko jedna osobę, w której ramieniu mogła się do woli wypłakać. I tą osobą była Daria, która potrafiła słuchać i nie zadawać pytań gdy widziała, że te pogorszyłyby jedynie stan przyjaciółki. Znały się już od wielu lat. W zasadzie to od czasu gdy Julia i Marcin zamieszkali w Jastrzębim-Zdroju. Byli wtedy parą wręcz podręcznikową. Sprzeczki raz na jakiś czas, które w każdym zdrowym związku się pojawiały. Wszystko było idealne. Ich miłość przyprawiała o zazdrość wszystkich. A teraz co się z nimi stało? Ranili się wzajemnie na najboleśniejsze im znane sposoby.  -Ale kochasz go, Julka? - zapytała Daria, kompletnie pijana. Butelka whisky na dwie kobiety to zdecydowanie za dużo. Jednak Julka właśnie tego potrzebowała. Chciała choć na chwilę zapomnieć. Chciała choć na chwilę uśmierzyć ból. -A jak myślisz, co? Kocham go jak szalona, ale między nami było tyle złych słów, wyrzutów i świństw, że nie wiem czy jest jeszcze o co walczyć. On ciągle mówi, ...
Zapraszam Was serdecznie na mojego Facebook'a, który wystartował właśnie dziś!  https://www.facebook.com/105843517529602/posts/105863280860959/